Dziś Marta – nasza psycholog i psychoterapeuta przygotowała dla Was wpis dotyczący pierwszego okresu w życiu dziecka, o tym dlaczego jest tak ważny dla kształtowania sfery emocjonalnej człowieka. Zapraszamy!
W skrócie:
-
Pierwsza faza, czyli tzw. pierwotnego autyzmu, to taki etap rozwojowy opisujący ograniczoną interakcję dziecka ze światem zewnętrznym, a sama nazwa nie sugeruje żadnych nieprawidłowości. Ten etap trwa około pierwszego miesiąca życia.
-
W tym czasie dziecko dopiero uczy się świata i siebie, wszystko „po tej stronie brzucha” jest nowe i nierzadko przerażające (nawet po prostu samo oddychanie, głód, zmiana temperatur, zapachy). Maluch nie wie, co się z nim dzieje i czy ktokolwiek mu pomoże, a swój niepokój sygnalizuje płaczem.
-
Rolą rodzica jest przede wszystkim rozpoznawać potrzeby dziecka i zaspokajać je. Ale żeby mógł to zrobić, sam musi się względnie dobrze czuć, a więc musi zadbać o swoje potrzeby. Szczególnie dotyczy to mamy maluszka.
-
Ważne rzeczy, na które warto w tym czasie zwrócić uwagę:
-
ryzyko wystąpienia depresji poporodowej;
-
przeżywanie bardzo silnych, skrajnych emocji (pozytywnych i negatywnych);
-
inne problemy neurorozwojowe, które mogą utrudniać opiekę nad dzieckiem.
Narodziny dziecka wywołują wiele pierwotnych, potężnych uczuć. Szczególnie na początku i przy pierwszym dziecku wiele rodziców jest zagubionych i… równie zagubione jest to nowonarodzone dziecko, które nagle musi zmagać się z szeregiem odczuć, bodźców, przed którymi było do tej pory bezpiecznie chronione w matczynym łonie – z dźwiękami, zapachami, zmianą temperatury, głodem, oddychaniem, wydalaniem i bólem brzuszka, dotykiem różnych faktur, nieobecnością mamy itd.
CZARNO-BIAŁY ŚWIAT
Pierwsza faza, która opisuje ten okres tuż po narodzinach, to faza tzw. pierwotnego autyzmu, czyli taki moment w rozwoju dziecka, kiedy nie jest ono w szczególnej interakcji ze światem zewnętrznym, z opiekunami, poza sygnalizowaniem napięcia lub jego braku. Dziecko więc wyraźnie daje znać, że coś jest nie tak i uspokaja się, kiedy to „nie tak” zostanie zażegnane. Brak interakcji odności się do tego, że jeszcze nie umie się odwdzięczyć (np. śmiadomie uśmiechnąć), przeżyć wdzięczności, czy nawet zrozumieć, że płacz sprowadził rodzica, który zrobił coś, co pomogło, np. zmienił pieluszkę, czy nakarmił. Dla takiego malucha świat jest czarno-biały – albo właśnie dzieje się jakaś przejmująca przykrość, albo nie, a więc albo ma powód do rozpaczu i bardzo się boi, albo nic takiego się nie dzieje i jest ukojone. Kiedy więc czuje głód, dosłownie nie wie, czy i kiedy zostanie nakarmione, a w danym momencie świat jest dla niego okrutnym miejscem, przepełnionym bólem (brzucha) i strachem (o przetrwanie) i pozostanie takim, aż ktoś je nakarmi. Na początku zresztą dziecko najprawdopodoniej nie umie nawet rozróżnić, że czuje właśnie głód, ono jedynie wie, czy coś jest nie tak. Dopiero za jakiś czas maluszek poczuje, że jest w tym wszystkim jakaś powtarzalność. Tak samo nauczy się jego mama, która już niedługo będzie potrafiła rozróżnić, który sygnały to wczesne oznaki głodu, a który płacz to strach po usłyszeniu jakiegoś hałasu, ale teraz jeszcze trochę zgaduje, o co maluchowi chodzi. I to właśnie opanowanie mamy, pozwalające jej samej ukoić się, kiedy słyszy płacz dziecka i boi się o nie, jest kluczowe do tego, żeby mogła poszukać przyczyny płaczu i zaradzić temu, a więc ukoić dziecko.
WYSTARCZAJĄCO DOBRY RODZIC
Z każdą taką wymianą (płacz – rozpoznanie przyczyny – pomoc rodzica – uspokojenie) dziecko jest coraz bliżej rozumienia i rozróżniania, co się dzieje z nim i co następuje po sobie. Uczy się, że będzie nakarmione, przewinięte, przytulone itd. czyli uczy się, że świat jest bezpiecznym miejscem, w którym można poczuć ukojenie, można zaufać, że kiedy dzieje mu się krzywda, troskliwy rodzic przybędzie i otoczy opieką. W tym wszystkim bardzo ważna jest proporcja, tzn. realnie jest tak, że przewaga dobrych doświadczeń to podstawa przekonania, że świat jest raczej dobrym miejscem, a przewaga złych – że nieszczególnie przyjaznym. W tym sensie najważniejsze jest bycie „wstarczająco dobrym rodzicem”, a nie „idealnym”.
„BO SIĘ PRZYZWYCZAI”
Dlatego najważniejszą rolą opiekuna w tym momencie życia dziecka jest reagowanie na sygnały niepokoju u dziecka, szukanie ich przyczyn i zaspokajanie potrzeb, a także dbanie o siebie, żeby można było się z tego wywiązać, a rodzicielstwo było raczej przyjemnością, niż udręką. Reagowanie na potrzeby jest też ważne z innego powodu – im mniejsze dziecko, tym większą rolę w regulowaniu jego uczuć pełni rodzic. Oznacza to, że noworodki i niemowlaki uspokaja właśnie mama lub tata, ponieważ na początku rozwoju one nie będą potrafiły same się wyciszyć. Jak już napisałam, taki maluch nie ma pojęcia, czy ktoś przyjdzie je uratować, jedyne co w danej chwili wie, że cierpi, nie potrafi nawet zrozumieć do końca, dlaczego ani czy to minie. Dzięki opiece rodzica dziecko i jego układ nerwowy dopiero nabywają umiejętności uspokajania się – przez doświadczenie tego uczucia w ramionach rodzica. Z tego powodu zachęcam, żeby małe dzieci nosić, przytulać, uspokajać i ignorować wszystkie „niech się wypłacze”, „a co jak się przyzwyczai” i „płacz jest dobry na płucka”. Nie, na tym etapie rozwoju płacz nie jest dobry na płuca, a kortyzol, czyli hormon stresu, który wydziela się w organizmie zapłakanego dziecka, negatywnie wpływa na jego rozwijający się układ nerwowy.
MASKA TLENOWA DLA MAMY
Na tym etapie też dziecko reaguje na obecność mamy i narazie tak będzie – ono czuje, kiedy to jest mama, a kiedy ktoś inny i biologiczny mechanizm wymusza na nim domaganie się obecności matki, w dzień i w nocy. Dlatego tak ważne jest wspieranie mamy, by mogła możliwie komfortowo opiekować się dzieckiem i jak najlepiej radzić sobie ze wszystkimi niepokojami o nie, ale też o siebie. Mamy mogą bać się, że są „złymi matkami”, że są niewystarczające, bo np. myślą, że są za mało cierpliwe, z jakiegoś powodu nie mogą szybko uspokoić dziecka, boją się o to, że go nie nakarmią (tu szczególnie ważna jest edukacja z zakresu laktacji i rozwiewanie różnych mitów). Sytuację utrudnia fakt, że na tym etapie są w trakcie połogu, czasami po operacji cesarskiego cięcia, czy po trudnym porodzie, z gojącymi się ranami, do tego nie mogą funkcjonować w normalnym rytmie okołodobwym, ponieważ dziecko jeszcze w nim nie funkcjonuje. To zaledwie niektóre z wielu czynników ryzyka, mogących utrudniać mamie pełnienie opieki nad swoim dzieckiem, dlatego tak ważne jest wspieranie jej – spokojna matka skuteczniej uspokoi swoje dziecko. Nie bez powodu macierzyństwo jest przyrównywane do tego momentu w samolocie, w którym wypadają maski tlenowe – najpierw musi je założyć rodzic, a dopiero później zakłada je dziecku, w przeciwnym razie ryzykuje, że straci przytomność, zanim zdoła komukolwiek pomóc.
I w trudnych momentach pamiętajcie – jak każdy etap rozwojowy, także ten minie. Już niedługo dziecko zacznie funkcjonować w jakimś rytmie i świat stanie się bardziej przewidywalny, łatwiejszy – i dla mamy, i dla maluszka.
Na co zwrócić uwagę:
-
Depresja poporodowa.
Ryzyko depresji poporodowej wiąże się z różnymi czynnikami, m.in. zmianami hormonalnymi, sytuacją życiową, przebiegiem porodu, predyspozycjami osobowościowymi mamy, a także po prostu zmęczeniem wynikającym z opieki nad istotą, która wymaga 24-godzinnej uważności. Szczególne znaczenie w minimalizowaniu ryzyka depresji poporodowej ma sen, dlatego tak ważne jest otaczanie opieką nie tylko dziecka, ale też mamy, umożliwiając jej sen, gotując dla niej, czy pomagając w codziennych czynnościach. Jeśli podejrzewasz u siebie lub o kogoś bliskiego depresję poporodową, niezwłocznie skonsultuj z psychologiem, psychoterapeuta lub psychiatrą.
-
Silne, skrajne emocje.
Na równo z chaosem fizycznym rodzice zmagają się w tym okresie z chaosem emocjonalnym. Mogą mieć silne obawy, że robią coś nie tak, że zaszkodzą dziecku, na zmianę odczuwają euforię z powodu pojawienia się nowego dziecka w domu i stany depresyjne, poczucie przytłoczenia, utraty poprzedniego stylu życia, brak nadziei na jakąś ulgę, czy złość na siebię lub innych, także na samo dziecko. Typowa dla tego okresu jest też przytłaczająca obawa o to, czy dziecko przeżyje, co wyraża się chociażby w częstym sprawdzaniu, czy oddycha i potrzebie ciągłego pilnowania malucha, zastanawiania się, czy nic mu się nie stanie, czy jest zdrowe i bezpieczne. Jest to jest naturalne i dotyczy większości rodzicó. Jest to też odzwierciedlenie obaw samego dziecka – w końcu człowiek rodzi się w całkowitej zależności od swojego opiekuna i realnie jest tak, że dziecko samo nie przetrwa, więc taki mechanizm rodzica sprawdzającego w kółko, czy wszystko jest z nim dobrze, jest naturalny i ważny. Poza tym ta czujność, choć może rodzicom wydawać się przytłaczająca i niepokojąca, pozwala przecież wyłapywać momenty, w których rzeczywiście coś mogłoby dziecku zagrażać.
-
Trudności neurorozwojowe.
Warto sprawdzić czy dziecko może w tym czasie zmagać się z jakimiś kłopotami, z którymi rodzic sam sobie nie poradzi, np.:
– wzmożone napięcie mięśniowe (generujące ryzyko przewagi negatywnych doświadczeń/bodźców związanych z bólem i dyskomfortem, trudność w ukojeniu dziecka)
– alergie lub nietolerancja laktozy (powodujące problemy z układem pokarmowym, dolegliwości bólowe, płacz)
– obniżone napięcie mięśniowe (wiążące się z ryzykiem trudności z efektywnym ssaniu piersi)
– wędzidełko, które wymaga podcięcia w celu zmniejszenia bólu przy karmieniu i zwiększenia efektywności ssania
– i in., które wymagają konsultacji ze specjalistami – neurologopedą, fizjoterapeutą, położną itd.
Mamy nadzieję, że dzisiejszy wpis przyda się Wam – rodzicom w zrozumieniu Waszych dzieci! :)